Blog ten będzie moją wirtualną biblioteczką, która przypomni mi jakie książki już przeczytałem oraz na jakie mam ochotę. Interesuję się finansami, przedsiębiorczością oraz rozwojem osobistym.
Szczerze powiedziawszy byłem dość sceptycznie nastawiony do sięgnięcia po tę książkę, ponieważ bałem się, iż rażąco będzie odbiegać wątkami od obejrzanego w całości serialu. Okazało się jednak, że serial to żywa kopia książki, ze zmienionymi lekko wątkami oraz chronologią. Niektóre zdarzenia z książki rozgrywały się o wiele wcześniej, niż te w serialu. Kolejna sprawa. Wiele tekstów zostało zapożyczonych i umieszczonych w scenariuszu - bardzo dobrze pamiętam owe wątki.
Książką sama w sobie napisana jest normalnym pospolitym językiem, który nie wymaga główkowania. Obawiałem się, że pojawi się w niej dość sporo dialogów, które będą napisane w starodawnym języku ludzi średniowiecza. Nie cierpię tego i tutaj ukłony dla Georde R.R. Martin'a, że zdecydował się jednak zachować rozum.
Książką dość łagodnie opisuje Tyriona - mojego ulubieńca. Pomimo niewyparzonego języka, nadal jest zbyt łagodny. Serial pokazuje go jako miłego skurwysyna, który miażdży ludzi swoją inteligencją. Tego najbardziej mi brakowało w lekturze. To samo tyczy się Joffrey'a. Serial zrobił z niego typowego mamisynka, któremu wszystko wolno. Książka przedstawia go jako mężnego Pana, który po prostu słucha się swojej matki. Powstały kontrast zirytował mnie, ponieważ oczekiwałem ujednolicenie charakteru bohatera.
George R. R. Martin w sposób wspaniały i subtelny potrafił opisywać sceny erotyczne. W jednym lub trzech zdaniach przedstawiał akty seksualne, który nie wymagały czterostronicowych opisów, tak jak to się odbywało w "50 twarzy Greya." Nie potrafię dokładnie opisać swoich odczuć z tym związanych, ale mogę wyrazić to jedynie słowem - PERFEKCJA. Nigdy dotąd nie spotkałem się z tak dobrymi opisami seksualności bohaterów.
Książkę czytało mi się szybko, sprawnie i dobrze. Przeszkadzał mi jedynie podział rozdziałów na historię kilku osób na raz. Często zanim rozpocząłem czytać rozdział dotyczący Denerys, musiałem pomyśleć o tym co wcześniej się wydarzyło, aby być ponownie na bieżąco. Takie rozwiązaniem było dla mnie pewną trudnością, ale z drugiej strony pozwalało to na usystematyzowanie wydarzeń, które razem pełniły jedną całość. Mało tego... Dzięki zmianom bohaterów co rozdział, w książce ciągle działo się coś nowego. Nie można było odczuć nudy.
Niestety po kolejną część prawdopodobnie nie sięgnę, z prostej przyczyny - nie lubię przewidywać tego co się za chwilę stanie. Obejrzałem każdą serie "Gry o Tron", przez to czytając książkę nic mnie nie mogło zaskoczyć. Nowością były jedynie dla mnie opisy Martina, które nadawały klimat danemu wydarzeniu. Uwielbiam odkrywać książkę. Wiedząc co się stanie za chwilę, tracę pewne odczucia takie jak radość, zaskoczenie, zwątpienie, ciekawość. A to właśnie te czynniki wpływają na mój zachwyt danym dziełem literackim. Książka mnie nie zawiodła, ale i zarazem nie zaskoczyła. Czuję niedosyt wrażeń i swego rodzaju jałowość.
Teraz już wiem, że lepiej najpierw przeczytać książkę, a dopiero potem oglądać adaptację. Dokładnie tak...
Inspirujące cytaty z książki
I.
Nigdy nie zapominaj o tym, kim jesteś. Bo świat na pewno o tym nie zapomni. Uczyń z tego swoją siłę, a wtedy przestanie to być twoim słabym punktem. Zrób z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko Tobie.